Jezioro Srebrne

Ten wpis dodaję z ciężkim sercem. Z tym wyjazdem wiążą się mocno mieszane uczucia. Z jednej strony – miejsce jest urocze i warte odwiedzenia. Z drugiej – podejście do turysty powoduje, że już raczej go nie odwiedzimy.

Ponieważ w rodzinnych stronach zapowiadają burze, wybieramy się na weekend za pogodą w opolskie.

Jezioro Srebrne w Januszkowicach to niewielki ale uroczy zbiornik wodny. Piękna linia brzegowa, czysta i ciepła woda – miejsce jest naprawdę urocze. Znajduje się tutaj ośrodek – pole namiotowe, reklamowane jako źródło „słońca, wypoczynku i mocnych wrażeń”. Zresztą, poczytajcie sami.

Na miejsce docieramy w piątek po południu. Miejsce wydaje się opustoszałe – w zasięgu wzroku jedna przyczepa kempingowa, może ze trzy namioty. Miejsce ma swój urok, więc postanawiamy zostać do niedzieli. Niestety, przez 15 minut nie udaje nam się znaleźć nikogo z obsługi. Regulamin pola namiotowego grozi srogimi sankcjami (opłata x2) za pobyt bez „biletu”, więc przed rozbiciem się postanawiamy jednak dopełnić formalności.

Niecałe 30 minut później udaje nam się znaleźć w końcu kogoś z obsługi – nie prosta operacja, bo wszystkie budynki są zamknięte niemal na głucho, mimo środka lipca mam wrażenie wizyty poza sezonem. Ale jest ktoś – i od razu pierwszy zgrzyt.

Nie wiem jak Wy, ale mnie się wybitnie nie podoba, gdy ktoś z miejsca traktuje mnie jako potencjalnego łobuza. Ale cóż, miejsce ładne, pustawo, pewnie „przemiłego” pana, który nas rejestruje nie zobaczę już na oczy, więc zostajemy.

Drugi zgrzyt – pobyt po godzinie 12 jest traktowany jako kolejna doba. Co gorsza – jeśli nie znajdziemy do tej 12 nikogo z obsługi, to mili państwo naliczą sobie podwójną opłatę. Czyli jeśli chcemy zostać na dwa dni, trzeba zapłacić za trzy. Chwila przemyślenia i decydujemy się wykupić „bilet” do południa w niedzielę. Zawsze mam całą sobotę, by kogoś tam znaleźć.

20140712-CIMG7251

Po kolejnych 15 minutach jesteśmy już rozbici nad jeziorkiem. Pogoda jak marzenie, cisza i spokój, piękne widoki, nad jeziorem rozlega się rechot żab – sielanka. Cały ośrodek wydaje się poza sezonem – wszystko jest pozamykane, w tym zjeżdżalnia wodna, która ma być główną atrakcją.

20140712-CIMG7256

Zamknięte są również sanitariaty – na całe pole jest jedna „nocna toaleta”. Dobrze, że plaży i wody nie da się zamknąć – a one są rozkoszne, czyste i ciepłe. Są też prysznice, ale na żetony 5zł/5min i czas się liczy od otwarcia drzwi, więc trzeba się w te 5min jeszcze rozebrać. Nie wspominając o znalezieniu kogoś, kto ten żeton sprzeda.

20140712-CIMG7267

Reszta „atrakcji” jest czysto wirtualna. Nie ma turystów, nie ma… no niczego nie ma. To nawet fajne, można się wyciszyć, obejść spacerkiem jeziorko (jest niewielkie), pooglądać zachód słońca. Można wypocząć i kładziemy się do łóżek zadowoleni.

Sielanka kończy się następnego dnia. Panu sprzedającemu bilety „zapomniało się” wspomnieć, że w sobotę tutaj będzie dyskoteka – czyli tłumy naprutych jak meserszmity nastolatków śmiecących, wyjących i obsrywających wszystko w okolicy oraz kilkanaście kilowatów „umycy-umców”. Większość turystów jest zaskoczona, szczególnie wędkarze. Hałas trwa do trzeciej w nocy, w trakcie których spora część zmotoryzowanych turystów się po prostu wynosi. My zostajemy w nadziei, że następnego dnia uda się jeszcze skorzystać z pogody. W tej nadziei utwierdzają nas również sąsiedzi.

20140712-CIMG7274

Wieczór spędzamy więc w doborowym towarzystwie, niestety przy akompaniamencie kiepskiego muzycznopodobnego tworu. Dzieciaki z dyskoteki na szczęście utrzymują dystans, więc wieczór jest dość udany. Gorzej z nocą, bo basy przenoszą się przez karoserię i uśnięcie jest niezłym wyzwaniem. Przed snem chwilę jeszcze pocieszam się, że Smoczyca ma lepszą izolację akustyczną od namiotu, no i – co niebagatelne w tej sytuacji – zamki w drzwiach.

Poranek wita nas piękną pogodą i wszechobecnym syfem. Sanitariaty – otwarte na czas dyskoteki – są w takim stanie, że wolę thetforda w przedsionku. Nikt też nie kwapi się do sprzątania – widać to, że klient zapłacił właścicielowi wystarcza, nie trzeba już o niego dbać.

To przeważa – mimo pogody zwijamy się przed południem, nie mam ochoty nawet próbować odpoczywać w tych warunkach.

Podsumowując: miejsce piękne, ale na zdrowie by mu wyszło wyburzenie tego „ośrodka” i pozostawienie go dzikim. Jeśli pojedziecie, zwróćcie uwagę czy nie będzie/była ostatnio jakaś taka impreza i szykujcie się na infrastrukturę jak na parkingu leśnym.  No, gwoli kronikarskiej ścisłości, z prądem 230V (8A) i wodą.

Dodaj komentarz