Dorzuciłem dzisiaj dodatkowe trzy gniazdka 12V (zapalniczkowe). W połączeniu z ładowarkami 12V USB pozwalają nam bezproblemowo naładować jednocześnie 2 telefony, tablet, a uniwersalna ładowarka obsługuje dodatkowe 2 urządzenie USB oraz baterie litowe w aparatach fotograficznych i kamerkach.
Za gniazdka posłużył przedłużacz zapalniczkowy. Przeciąłem oryginalny kabel i dolutowałem do niego kabelki prosto ze źródła „odbiornikowego”. Mały pstryczek niestety musiał zostać odpięty, może obsługiwać prądy do 6A. Całość podpiąłem do jednego z niewykorzystanych przełączników 2x10A. Gniazda skierowane w dół, by nic do nich przypadkiem nie wpadło.
Na oknie nad nimi zawisła łazienkowa półeczka na przyssawki, w sam raz na odłożenie telefonu.
No i mały zonk. Przedłużacz ma zwarcie, jak się mocniej wtyczkę wciśnie. Cóż, chińskie wykonanie. Całe szczęście regulator ładowania bardzo łądnie sobie z tym radzi – po prostu sygnalizuje zwarcie ledami i odcina zasilanie.
Muszę go wyciągnąć, rozkręcić i poizolować porządnie – pewnie w środku któraś blaszka się wygina pod naciskiem. Niestety, oprócz wkrętów zamocowałem go na taśmę dwustronną – jak się jej wygodnie pozbyć?
Trochę zabawy z odklejaniem, ale wszystko już ogarnięte. Jedna blaszka się odginała przy mocniejszym przyciśnięciu i robiła zwarcie. Nic czego kilka centymetrów taśmy izolacyjnej nie poprawi.