Brenna kemping Kotarz

W ostatni weekend odwiedziliśmy Brenną. Było to otwarcie sezonu dla Smoczycy, oraz w zasadzie pierwszy pobyt na pełnoprawnym campingu.

Smoczyca w trybie wypoczynkowym

Camping Kotarz, gdzie się zatrzymaliśmy jest bardzo fajny. Położony praktycznie w samym centrum Brennej (ok. 100m od amfiteatru), ale odgrodzony drzewami i rzeką, które skutecznie chronią od hałasu. Ceny są bardzo rozsądne – za postój zapłaciliśmy ledwo 21zł (2 osoby, dziecko, samochód). Z prądu można korzystać za 6zł, ale przy jednodniowym postoju nie mieliśmy takiej potrzeby. W cenie są oczywiście sanitariaty i prysznice. Właściciel obiektu dokładał starań, by goście czuli się komfortowo – i właśnie jak goście. Szczerze polecam.

Wybraliśmy sobie miejsce na wzniesieniu, ponad głównym polem campingowym. Na dole panował jak na nasze potrzeby trochę zbyt duży ścisk. Potrzeba wjechania pod dość stromą, szutrową górkę eliminowała z tego miejsca campery i większość przyczep, choć znaleźli się odważni którzy wjechali tam przyczepą właśnie. Smoczyca oczywiście nie miała najmniejszych problemów.

Pokój dzienny

Jako pokoju dziennego używamy wolnostojącego  pawilonu. Daje to dużą przestrzeń i swobodę aranżacji. Samo rozłożenie pawilonu nie jest kłopotliwe – rozkłada się w zasadzie sam, w 2-3 minuty wystarczy pociągnąć z jednej strony. Jednak wypakowanie i ustawienie wszystkich sprzętów, co prawda w tempie spacerowym i dla jednej osoby, pochłonęło niemal godzinkę.

Smoczyca z widokiem na góry

Wybrana lokalizacja oferowała piękne widoki, zarówno przy wieczornym grillu, jak i porannej kawce. Obawialiśmy się natłoku komarów tak blisko rzeki, ale zaskakująco – wcale nie dokuczały.

Przygoda najmłoszejNajwiększą frajdę z wyjazdu miała córka – nie dość, że spotkała na campingu mnóstwo koleżanek i kolegów, to nieopodal rozbite było wesołe miasteczko, gdzie mogła się do woli wyszaleć.

Jako łóżko w smoczycy obecnie służą dwie maty samopompujące Quechua A300 do pary z lekkimi śpiworami Camping Zip 20. Zestaw spisywał się świetnie, nawet wtedy, gdy nocą temperatura na dworze spadła do 9 stopi – Smoczyca ma jednak o wiele lepszą izolację od namiotu.

20130720-CIMG6011

Przestrzeni pod pawilonem było aż nazbyt wiele. Na następnym postoju muszę spróbować rozłożyć go w innej konfiguracji, z samochodem częściowo ukrytym pod dachem.

Być może warto by było także zabrać ze sobą kawałek podłogi – jedną z największych upierdliwości okazało się ściąganie/zakładanie butów przy wchodzeniu do samochodu.

Zachód nad SmoczycąMankamenty?

Akumulator pokładowy, który zabrałem ze sobą szybko wyzionął ducha – ma już swoje lata i domaga się wymiany. Zabraliśmy też stanowczo zbyt wiele żywności, pół lodówki wróciło z nami do domu.

Muszę też wykombinować jakiś sposób, by można było sterować oknami i dachem bez kluczyka w stacyjce. Powinno być to wykonalne przez ustawienia komputera pokładowego – radio i fotele mają zasilanie przez cały czas. Akurat na tym postoju nie było problemem sięgnąć z łóżka do kierownicy, ale gdyby przód był bardziej zapakowany, musiałbym wysiadać z samochodu – a to nieco niewygodne.

Wszystko to jednak drobiazgi, wyjazd się bardzo udał i już cieszymy się na następny – w najbliższy weekend, w drodze nad morze.

Dodaj komentarz