W drodze nad morze zatrzymaliśmy się na dwa dni w Łagowie Lubuskim. Bardzo interesujące miasteczko, położone pomiędzy dwoma jeziorami, z fajnym klimatem. Centrum co prawda malutkie, ale obfituje w lokale i atrakcje.
Stanęliśmy na campingu przy Zamkowej – kilkadziesiąt metrów od centrum miasteczka. Niewątpliwą jego zaletą jest lokalacja, ale ogólnie byłem raczej rozczarowany. Postój dosyć drogi (40zł, +5zł prysznic), sanitariaty co prawda murowane, ale tylko dwa. Mimo wysiłków obsługi raczej nie były czyste.
Na weekend zjechała się masa turystów i zaczęło robić się ciasno. Po weekendzie było o wiele przyjemniej; prawdopodobnie gdybym przyjechał w tygodniu miałbym diametralnie inne odczucia co do jakości campingu.
Przez cały weekend panował ciężki do zniesienia upał – temperatury dochodziły do 36 stopni w cieniu. Na szczęście można się było ochłodzić w jeziorach, klimatyzowanych restauracjach (polecam „Karczmę Podzamcze”) i w parku krajobrazowym. Wszędzie dosłownie rzut beretem.
Niestety, nad ranem zerwała się nawałnica i połamała nam przedsionek. Początkowo trzymał się dzielnie, jednak pod naporem deszczu i wichury najpierw zaczął przemakać, a potem poddał się na łączeniach. Cóż, swoje odsłużył. Całe szczęście to był ostatni dzień postoju, a nad morzem nie będzie nam potrzebny. Muszę jakiś wybrać i kupić na drogę powrotną, ale mam na to jeszcze dwa tygodnie.